Wakacje nad Narwią w 1939 r., czyli o przedwojennym plażowaniu w Jadwisinie
Tegoroczny sezon wakacyjny zbliża się do końca i można uznać go za udany. Wypoczywający nad Jeziorem Zegrzyńskim nie mogą narzekać na brak dobrej pogody do opalania, wędkowania i uprawiania sportów wodnych. W tym roku słońce nie oszczędza swoich promieni. Synoptycy zapowiadają, że wrzesień również ma być słoneczny.
Koniec sierpnia i początek września skłania do historycznej zadumy. Pewnie każdy z nas zadawał sobie pytanie: Jak wyglądało ostatnie przedwojenne polskie lato?
„Wraz z nastaniem kalendarzowego lata 1939 r. – jak podkreśla Anna Lisiecka w swoim dziele „Wakacje 1939” – wybuchły upały tak ogromne, że ludzie i asfalt rozpuszczali się z gorąca, małe dzieci i psy strzyżono maszynką na zero, a prasa donosiła, że w Juracie harcerze przygotowują sadzone jajka, wyzyskując temperaturę rozgrzanych wydm” – czytamy.
Jak wyglądało ostatnie przedwojenne lato nad Narwią, w okolicach Serocka? W „Tygodniu Ilustrowanym” z 13 sierpnia 1939 r. możemy przeczytać artykuł Zygmunta Manna na temat przedwojennego plażowania w Jadwisinie. Autor w żartobliwy sposób opisuje miłośniczki leniwego odpoczynku i promieni słonecznych… Przecież dziewczyny lubią brąz, co w XIX wieku było nie do pomyślenia. Atrybutem każdej damy były rękawiczki, kapelusz oraz parasol.
W wyżej wspomnianym artykule odnotowano: „Piękne płożenie Serocka na wysokim brzegu Narwi zostało w ostatnich latach ocenione. Ma w Serocku letnią rezydencję jeden z bardziej cenionych malarzy. Opodal Serocka, przy bocznej drodze, malowniczo rozłożone nad pięknie zadrzewionym brzegiem rzeki letnisko Jadwisin, pełne drewnianych domków campingowych i z drewnianą werandą spełniającą rolę restauracji. Prowizoryczność urządzeń wynagradza las, rzeka i… brak kolei, w tym przypadku błogosławiony. Rolę plaży spełnia w Jadwisinie piaszczysta wyspa na Narwi. Na wyspie są krzaki, w których można włożyć kostium, oprócz tego przy restauracji jest podobno jakaś szatnia. Tubylcy zamieszkujący domki campingowe wychodzą z nich w płaszczach kąpielowych i krzaków nie potrzebują. Poczciwy wyrostek dziurawą łodzią przewozi nas na wyspę, można też popłynąć w pław, bo akurat w tym miejscu rzeka jest głęboka. Jest i kulawy pomost, na który ostrożnie wchodzić trzeba, żeby się razem z nim w toń Narwi nie zapaść. Są i kajaki, na pozór nieszczególne, ale widziałem jednego znakomitego – wcale nie sportowca – tylko bibliografa, chlubę nauki polskiej, który wszedł do takiego kajaku (z żoną) – oboje żyją.
Kobiety na plaży jadwisińskiej dzielą się na kobiety normalne i kobiety plażowe. Kobieta normalna w pojęciu niżej podpisanego jest to taka osoba płci żeńskiej, która leży lub siedzi na piasku w pozie dowolnej i kąpie się, jak chce i kiedy chce. Kobieta plażowa kładzie się gładko na pisaku grzbietem do góry zsunąwszy kostium i natarta tłuszczami (a obchodź ją ostrożnie, żeby broń Boże nie zawadzić i nie zetrzeć) leży długo bez ruchu, jak martwa, żeby się równo opalało: kąpie się mało i z widocznym wstrętem do wody, a obawą o włosy. Otóż w Jadwisinie ze względu na złe warunki „równego” opalania liczba kobiet normalnych przewyższa liczbę kobiet plażowych, co oby było ku uwadze zwolennikom kobiet normalnych“. Co współczesnych plażowiczkach z serockiej czy jadwisińskiej plaży powiedziałby autor artykułu? Na pewno zostałby przy podziale na kobiety plażowe i kobiety normalne. Pewnie dorzuciłby trzecią kategorię – kobiety z tatuażami, te z ornamentami, w dużej mierze zamalowane. Dodałby, że na ich skórze słońce nie poszaleje, gdyż już mają swoje ornamenty.
Pocztówka ze zbiorow Ewy Żmijewskiej pochodzi z kwietnia 1944 (na znaczku podobizna Hitlera) i została wysłana z Serocka
Po przeczytaniu tego artykułu śmiało możemy stwierdzić, że piękno nadnarwiańskich terenów w okolicach Serocka jest ponadczasowe. Wspaniała przyroda, cisza i spokój, co podkreśla Z. Mann, zachęcały przedwojennych turystów do przyjazdu w te strony. Historycy podkreślają, że był to jednak wakacyjny odpoczynek w cieniu zawirowań dziejowych. Latem 1939 roku – mimo że nad światem wisiała już groza wojny – Polacy tłumnie ruszyli na wakacje. Upałami cieszyli się nad Bałtykiem, w uzdrowiskach i górach. W kurortach upraszano, by nie poruszać tematu polityki. Bo po co psuć atmosferę. Liczyła się tylko beztroska zabawa. To było piękne słoneczne lato. Mało kto przypuszczał, że ostatnie, że za chwilę świat stanie w ogniu, a Polska przestanie istnieć.
We wspomnianym wyżej dziele A. Lisieckiej czytamy: „Piękne, ciepłe lato sprzyjało masowym imprezom. W czerwcu hucznie obchodzono Dni Morza, świętowano także, jak co roku, rocznicę Bitwy Warszawskiej z 1920 r. i rocznicę zwycięstwa pod Grunwaldem, co z powodu rosnącego napięcia między Polską a Niemcami miało jednoznaczną wymowę. „Przed samą wojną, w lipcu i sierpniu, jeździłem po całej Polsce, jakby tknięty złymi przeczuciami” – wspominał w gawędach dla Radia Wolna Europa poeta Kazimierz Wierzyński. 1 września 1939 r. w gwałtowny sposób na zawsze zakończył to upalne lato”.
Opracowanie: Ewa Żmijewska